Alfons Mucha urodził się 24 lipca 1860 roku w Ivancicach, małym mieście położonym
w dzisiejszej Republice Czeskiej, na południu Moraw, około 30 km od Brna. Był najmłodszym synem Ondreja Muchy woźnego sądowego w Cesarsko-Królewskim Sądzie Obwodowym
w Ivancicach, z jego drugiego małżeństwa. Matka Alfonsa, Amalie była córką młynarza
z Budziszowa.
W rodzinnym domu nie było dostatnio, Alfons miał pięcioro rodzeństwa.
Urodził się w czasie, gdy w Europie następowały istotne zmiany. Na przełomie lat 1848-1849 Austria włączyła Węgry do ziem cesarstwa. Ludność Moraw podobnie jak Czechy i Śląsk walczyła o utrzymanie niepodległości, ale na próżno. Wskutek tego na Morawach nastąpił zwrot
ku słowiańskiej Rosji. Jako dziecko Mucha był świadkiem bitwy, stoczonej w mieście w okresie wojny austriacko - pruskiej w 1866 roku. Obserwował i zapamiętywał barwy mundurów, odgłos strzałów, obraz śmierci na ulicach. Te wydarzenia mocno związały go z morawskim folklorem, słowiańskim patriotyzmem i praktyką religijną. Był człowiekiem o głębokiej duchowości, świadomym cierpień ojczyzny w przeszłości. Wyraźnie widać te uczucia w jego pracach
z późniejszego okresu twórczości.
Matka Alfonsa marzyła, by został księdzem. Mucha jednak nigdy nie interesował się karierą kapłańską. Wolał malarstwo i muzykę. Na Morawach było regułą, że dzieci od małego
uczyły się grać na skrzypcach, mogły też śpiewać w kościelnym chórze. Mucha miał piękny alt, więc rozwijał swój talent w grupie altów w chórze katedry św. Piotra i Pawła w Brnie.
Pewnego razu stwierdził, że nie potrafi wskazać, co kocha bardziej: kościół, muzykę,
czy malarstwo.
- Dla mnie malowanie, chodzenie do kościoła i muzyka są tak bardzo powiązane,
że często nie umiem zdecydować, czy lubię kościół z powodu muzyki, czy też muzykę
za misterium, któremu towarzyszy.
Przez pewien czas uzdolnienia muzyczne pomagały mu kontynuować naukę. Zarobek chórzysty wystarczał na opłacanie nauki w Gimnazjum Słowiańskim. W Brnie przez niemal cztery lata 1871-1875. Mucha miał jednak niekwestionowany talent do rysunków. W rodzinie krążyły opowieści, jak to nauczył się rysować, zanim zaczął chodzić. Jego najwcześniejsze wspomnienia związane z rysowaniem z natury dotyczyły próby uchwycenia magicznego czaru świeczki płonącej na bożonarodzeniowej choince. Znacznie później opisał ten widok jako niesamowitą grę świateł i cienia, której nigdy nie zapomniał.
Łapał wszystko, co co mu wpadło w ręce: kredki, kredę, węgiel i szkicował na każdej powierzchni, czy to był ściana, podłoga, czy mebel. Zamiłowanie do sztuki pielęgnowała jego babcia, oglądając
z nim roczniki niemieckiego tygodnika „Über Land und Meer”.
Gdy głos Muchy wszedł w fazę mutacji, musiał on opuścić chór i tym samym przestał zarabiać
na czesne za szkołę. Z dokumentów gimnazjum wynika, że Alfons nie przykładał się do nauki, opuszczał dużo zajęć i powtarzał dwa lata nauki. Otrzymał on od władz szkoły consilium abeundi (rada odejścia) dokument zalecający opuszczenie szkoły. Miał wtedy 15 lat. Tym samym przyszły malarz pożegnał się z kościołem i muzyką.
Młody chłopak zamieszkał w Brnie ze swoim przyjacielem Julkiem Stantejskim, wiodąc nędzną egzystencję. Zarabiali na życie śpiewając n a ulicach, czasami otrzymywali paczki żywnościowe
od rodziny. Ojciec Alfonsa rozgniewany tym, że syn marnuje życie i czas w Brnie, załatwił
mu posadę pisarza sądowego w Ivancicach. Gdyby młodzieniec przyłożył się do nowych obowiązków, miałby zapewnioną karierę i bezpieczną przyszłość. Ale Mucha nie znosił pracy biurowej i monotonnej papierkowej roboty, jaka wiązała się z rozpatrywanymi przez sąd sprawami. Chciał odejść. Pomógł mu profesor Zeleny, u którego wcześniej pobierał lekcje rysunku.
Zwrócił się on do Ondreja, by pozwolił synowi zdawać egzaminy na Akademię Sztuk Pięknych.
W 1878 roku osiemnastoletni Mucha, mając zgodę ojca, śmiało wystąpił o przyjęcie w poczet studentów akademii. Przedstawił rysunki, ale jego podanie spotkało się z odmową.
Praska Akademia jasno i wyraźnie oceniła jego zdolności, odrzucając jego podanie z uwagą: „Proszę sobie poszukać innego zawodu, w którym będzie pan mógł być bardziej pożyteczny”.
To było pierwsze spotkanie z porażką. Gdyby nie miłość do rysunku i jego wytrwałość, zapewne nigdy by świat nie ujrzał jego dzieł.
W 1887 roku Mucha przeniósł się do Paryża, aby uczyć się malarstwa, najpierw jako protegowany bogatego mecenasa, a gdy wsparcie finansowe się skończyło, jako ubogi malarz cierpiący chłód w nędznej pracowni.
Jak twierdził sam Mucha, przeznaczenie zdecydowało o tym, że w Boże Narodzenie 1894 roku siedział w drukarni Lemerciera przy rue de Seine 57 nad korektami próbnych wydruków.
Tego dnia Monsieur de Brunhoff, dyrektor drukarni był tam razem z Muchą i odebrał telefon. Okazało się, że aktorka Sarah Bernhardt nie jest zadowolona z plakatu do nowej sztuki „Gismonda”. Było mało czasu na realizację zamówienia, a Mucha był na miejscu.
Zamówienie na plakat spadło mu jak z nieba. Namalował go w jedną noc i odtąd także on był gwiazdą. Nikt inny nie przedstawiał kobiet w tak piękny, nierealny, a zarazem zmysłowy sposób. Secesyjne ornamenty, girlandy kwiatów, burze loków i rozchylone usta rozpalały wyobraźnie paryskiej publiczności. To one również uczyniły z Sary Bernhardt legendę.
Współpraca z z wielką aktorką przyniosła Musze sławę i pieniądze. On, który bezskutecznie usiłował zostać studentem Akademii Praskiej, osiągnął zawrotny sukces. Ale Alfons Mucha nie był chyba szczęśliwy w tym co robił.
Jeśli można pozwolić sobie na ahistoryczne porównanie: on, artysta, mógł czuć się jak niezwykle utalentowany reżyser reklamówek. Tymczasem marzył o nakręceniu pełnometrażowego mrocznego dramatu. Konkretniej: Mucha myślał o ojczyźnie, o Czechach. Zaczął planować dzieło życia: Dzieje Słowian przedstawione w monumentalnych obrazach. Mucha znalazł sponsora, milionera z Chicago i zaczął tworzyć. Namalowanie cyklu 20 obrazów, każdy o wielkości 6 na 8 metrów, zajęło mu 18 lat. A gdy skończył, został skrytykowany: argumentowano, ze dzieło jest nienowoczesne, reakcyjne i nacjonalistyczne. Niektórzy uznali ją za złą sztukę i „przestępstwo wobec Ducha Świętego”.
Ze znacznie lepszym przyjęciem spotkała się „Epopeja” w Ameryce. Z doniesień na temat wystawy wprost wynika, że nie wszyscy Czesi akceptowali przedstawioną przez Muchę wersję historii
czy też fakt, że za dziełem tym stoją amerykańskie pieniądze.
Ciekawe jest, że krytycy sztuki byli niezadowoleni z jego twórczości, natomiast mieszkańcy Czech tłumnie przychodzili oglądać jego obrazy.
W roku 1900 Mucha tak napisał do przyjaciela na temat wizji, jaką miał w związku z powrotem
z podróży po Bałkanach: „Ujrzałem swoje dzieło zdobiące salony najwyższych sfer (…)
Ujrzałem książki pełne scen z legend, kwietnych girland i obrazów (…) Ujrzałem też oczyma duszy siebie, grzesznie przywłaszczającego sobie to, co należy do mojego narodu (…). Gdy tak stałem
i patrzyłem, przyrzekłem sobie solennie, że resztę życia wypełnię wyłącznie pracą dla narodu”.
Nie było to tak łatwe, jak Mucha sobie wyobrażał. W 1902 roku jego czescy współbracia nie pozostawili wątpliwości, że uważają, iż się „sprzedał”, gdy zadzierał nosa podczas wizyty w Pradze w towarzystwie Auguste'a Rodina. Towarzyszył wówczas owacyjnie przyjmowanemu rzeźbiarzowi w czasie bankietu zorganizowanego na jego cześć w Pradze i służył za przewodnika podczas podróży rzeźbiarza po Morawach.
W 1910 roku był zdecydowany przenieść się na stałe do Czech. Marzyła mu się idylla w domu, który sam zaprojektuje. Był to trudny okres w jego życiu. Na szczęście burmistrz Pragi zamówił
u niego projekt wystroju wnętrza do przebudowanej średniowiecznej siedziby królewskiej,
która teraz miała być reprezentacyjnym gmachem Pragi, zwanym Obecni Dum (Dom Miejski). Przebudowę zaprojektowali architekci Antonin Balsanek i Osvald Polivka, w odmianie stylu secesyjnego łączącej wpływy Wschodu i Zachodu. W oczach Muchy była to doskonała okazja,
by połączyć to z powrotem do ojczyzny i z typową dla siebie hojnością i entuzjazmem zaproponował, że wykona to zadanie na własny koszt.
Reakcją nie była wdzięczność tylko raczej ogólna fala oburzenia. Już sam budynek znajdował
się w ogniu krytyki awangardy, która widziała w nim relikt przebrzmiałego stylu.
Kamień obrazy byłby jeszcze większy, gdyby jego urządzenie powierzono jakiemuś paryskiemu malarzowi teatralnych afiszy, którego gwiazda już przygasała i którego podstępna oferta mogła pozbawić zamówień młodszych i bardziej potrzebujących artystów z kraju. Te zastrzeżenia były echem dawnej wrogości jeszcze z czasów, kiedy Mucha towarzyszył w Pradze Rodinowi i nakłaniał czeskich artystów, by odwrócili się od austriackich wzorów w sztuce i szukali swojego własnego, czeskiego stylu. Zamiast jako zachętę, sugestie te odebrano jako krytykę z ust człowieka,
który porzucił kraj dla sukcesu za granicą. Taki osąd czeska kultura wydawała o wielu swoich największych przedstawicielach poczynając od Dvoraka, a na Kunderze kończąc, i było to coś,
co do końca życia bardzo ciążyło Musze.
Gdy kręgi artystyczne w Pradze dowiedziały się, komu powierzono projekt, wybuchła niemal rewolucja, a lokalna prasa podważała kompetencje Muchy do wykonania tego zadania. Maruśka (żona Muchy), która przybyła do Pragi wcześniej, aby znaleźć pracownię i dom, wysyłała mężowi wycinki z gazet. Pisała do niego w listach: „Po prostu nie mogę sobie wyobrazić, że te bezwstydne ataki są skierowane na Ciebie. Nie tylko Manes, ale także Związek Artystów połączyły się... Mają wszystkie gazety po swojej stronie... Nic dla nich nie jest zbyt niskie, aby zniszczyć Cię... Twoja nagroda za wszystko, co zrobiłeś dla Czech. Teraz jesteś ukamieniowany.”
Odpowiedź Muchy ujawnia siłę jego artystycznych przekonań: „Jakie to smutne, że tak wielu małych ludzi w Czechach... Nie pozwól na to, by mnie to martwiło. Moje życie było jasne
jak kryształ, wypełnione wzniosłymi ideałami, poświęceniem i dążeniem do godnego celu...
Ich znaczenie, nie oskarżenia, to dla mnie więcej, niż pochwały... Nie istnieją same w sobie, żyją tylko w rozważaniach innych. Wszystko co robią, jest imitacją, kopiowane...
Ja nie jestem ich sługą, ja jestem sługą mojego kraju.”
Ten typ zapałem pokazuje, jak głęboko patriotyzm Muchy rządził jego życiem.
Odbiciem tego są również słowa napisane przez Palack na temat zaangażowania niezbędnego
do osiągnięcia podniesienia czeskiej kultury: „Jeśli nasz naród, w ostatnich wiekach, tak głęboko upadłych, chce znowu trochę się podnieść, wiele osób musi poświecić się jej całkowicie i szczerze bez względu na wdzięczność i niewdzięczność wieku i wytrwałego bycia w ojczyźnie.
Zadanie rozpoczęto, choć wszystkie wysiłki wydają się daremne, a raczej trudności zwiększały
się, niż zmniejszały. Niestety, nie ma wielu takich ludzi wśród nas, a istnieje obfitość pracy
dla wszystkich stron... Dlatego ja nadal mam siły, chcę pomóc, by zadanie to zakończyć.”
Burmistrz rozmawiał z Muchą o tym nieprzyjaznym przyjęciu i wspólnie ustalili, że Mucha będzie musiał podzielić się pracą z innymi artystami. Ostatecznie, stworzył cykl malowideł ściennych
w Sali Burmistrzowskiej gmachu, sławiących historię Czech. Koncepcję Muchy do dekoracji sali burmistrza kontynuował Herdera odnosząc się do zbioru legend i historii słowiańskich. Zaprojektował cały pokój, od drzwi i witraży aż do mebli.
W 1928 roku Mucha przekazał swoją „Epopeję” miastu Pradze. Postawił tylko jeden warunek:
w stolicy powstanie specjalna sala wystawiennicza, w której jego dzieła będą prezentowane.
Ale kilka lat później państwo czechosłowackie stało się łupem Hitlera.
Mucha był jednym z pierwszych aresztowanych przez Niemców w 1939 roku. Po przesłuchaniu
na gestapo wrócił do domu wstrząśnięty. Załamał się też fizycznie. Zmarł na zapalenie płuc 14 lipca 1939 roku. Tymczasem jego „Epopeja słowiańska” została podzielona na dwie części i ukryta. Obawiano się, że gloryfikacja Słowian nie przypadnie gustom okupantów. W czasie nazistowskiej okupacji dzieła Muchy były zakazane. Obrazy z jego słowiańskiego cyklu ukryto,
ratując je w ten sposób przed konfiskatą i zniszczeniem.
W roku 1948, trzy lata po zakończeniu wojny, władzę w kraju przejęli komuniści i naród czeski dostał się pod wpływy sowieckie. Dzieła Muchy ponownie zostały potępione przez czeskie kręgi oficjalne, tym razem jako symbol burżuazyjnej dekadencji. W najgorszych latach stalinizmu syn Muchy, Jiri, został aresztowany pod zarzutem szpiegostwa, rodzinę wysiedlono z domu i po raz kolejny urzędnicy państwowi zaczęli tępić i konfiskować, a nawet niszczyć dzieła Muchy.
Kiedy ucisk komunistycznego reżimu zelżał, dzieła Alfonsa Muchy i jego zaangażowanie w kulturę czeską były już zapomniane i ignorowane.
Potem, w latach pięćdziesiątych, „Epopeję” przewieziono do Moravskiego Krumlova, gdzie została odrestaurowana, i gdzie można ją oglądać do dziś.
Aksamitna rewolucja z roku 1989 oznaczała koniec niemal pięćdziesięcioletniego okresu władzy totalitarnej i podporządkowania obcemu mocarstwu. A jednak, z niewiadomych powodów, amnezja dotycząca Muchy utrzymywała się nadal. Poza epizodyczną wystawą z roku 1994 przed założeniem Muzeum Muchy w lutym 1998 roku, nie było w Czechach żadnej dłużej trwającej wystawy,
czy wręcz ekspozycji jego dzieł. Co dziwniejsze, w tym czasie praskie ulice były pełne dzieł Muchy. Kalendarze, plakaty i reprodukcje obrazów należały do najpopularniejszych artykułów sprzedawanych w sklepach i na straganach. W rzeczywistości zawsze było tak, że zapotrzebowanie szerokiej publiczności było tym, co uzasadniało i podtrzymywało popularność Muchy.
Z chwilą założenia Muzeum Muchy prawie sześćdziesiąt lat po śmierci artysty po raz pierwszy
w jego ojczyźnie istnieje miejsce, w całości poświęcone dziełu tego człowieka, który jest
bez wątpienia największym, cieszącym się największą sławą ale też i najbardziej nierozumianym artystą. Muzeum to wpisuje się w zjawisko renesansu i przewartościowania sztuki oraz życia tego artysty, na co złożyły się w ciągu ostatnich lat wystawy w Japonii z roku 1989, w Londynie 1995,
w Pradze, w Paryżu i austriackim Krems w roku 1997, w Lizbonie, Hamburgu i Brukseli w 1997, jak i w Stanach Zjednoczonych w latach 1998 i 1999.
W roku 2010 wybuchła awantura o Muchę. Jesienią tego roku historię Słowian mieli oglądać prażanie i turyści. Wszystko było już przygotowane na wielką przeprowadzkę. Ale – nieoczekiwanie – Moravsky Krumlov oświadczył, że dzieła nie wyda. Władze Krumlova otrzymały wsparcie: przybrany wnuk malarza John Mucha stwierdził, że miasto Praga nie spełniło warunku postawionego przez artystę – to znaczy, przez kilkadziesiąt lat nie przygotowało pawilonu wystawienniczego poświęconego tylko „Epopei Słowiańskiej”, a zatem umowa o darowiźnie
nie jest ważna. Sprawa oparła się o sąd. Wnuk Muchy zapowiadał przedstawienie nieznanych listów dziadka dotyczących obrazów. Kuratorzy z Pragi przepychali się z pracownikami muzeum na zamku w Krumlovie. Głośno krzyczeli nawet politycy – wszak sprawa wpisała się w kampanię przed wyborami. W całej tej awanturze jedna rzecz jest bezsprzeczna: dawno zapomnianym, monumentalnym cyklem nagle zaczęli interesować się wszyscy. Wśród znawców sztuki spór budzi mieszane uczucia: „Słowiańska Epopeja”, choć jest dziełem nadzwyczajnym, to jednak nie najlepszym i być może nie tej części dorobku Muchy należy się taki rozgłos. Postulat budowy specjalnego pawilonu rodzi pytanie, czy to jest najpilniejsza w Pradze inwestycja, i czy akurat
te obrazy potrzebują miejsca zaprojektowanego specjalnie dla nich? Opór Krumlova interpretowany jest dwojako: Lokalne władze używają tu argumentów dotyczących i powojennych zasług miasteczka dla ratowania cyklu, i emocjonalnego przywiązania mieszkańców do „Epopei”. Twierdzą, że w Pradze obrazy będą jedną z wielu atrakcji turystycznych, gdy w Krumlovie
są czymś wyjątkowym (złośliwi twierdzą, ze dzieło Muchy jest głównie źródłem dochodów
dla miasta, bo wpływy z biletów na zamek zasilają kasę miejską).
Rodzina malarza jest podzielona. O ile żona syna Muchy, Geraldine, i jej syn John (nie jest rodzonym synem malarza) sprzeciwiają się przenosinom „Epopei” do Pragi, o tyle rodzona wnuczka Muchy (choć ze związku pozamałżeńskiego), Jarmila Plockova, nie ma nic przeciwko temu.
Podejmując się ponownego odkrycia tych dzieł, musimy w jednakowym stopniu uwzględnić zarówno ich treść, jak i zdumiewająco szeroką problematykę. Sława Muchy opiera się na reprezentowanym przez niego mistrzostwie formy, stworzonej do masowego rozpowszechniania
i mającej za cel uczynienie z przedmiotów codziennego użytku rzeczy pięknych.
Choć cieszył go rozgłos, pozostał wierny słowiańskiemu dziedzictwu. Wiele zdjęć przedstawia Muchę w ludowej czeskiej koszuli. Gdy w 1906 roku ożenił się, w wieku 46 lat, jego wybranka Marie (Maruśka) była młodą dziewczyną z małego czeskiego miasteczka, przychodzącą na jego wykłady. Imiona dzieci – Jaroslava (ur. 1909) i Juri (ur. 1915) – także były wyrazem pragnienia utrzymania więzi ze słowiańską tradycją. Po urodzeniu się dzieci, Mucha pragnął powrócić z Nowego Jorku, by wychowywać dzieci na czeskiej ziemi.
Jego „Epopeja słowiańska”, podobnie jak inne prace, nawiązujące do czeskiej historii, także miała korzenie w rodzimej kulturze. Mucha z pewnością znał polityczne obrazy Jana Matejki, malarza starszego od niego o 22 lata, którego ojciec był Czechem. Był to czas odradzania się państwowości i świadomości przynależności narodowej. Mucha w swej twórczości spełnił swoje marzenie, by sztuką swoją dać wyraz potrzebom i i ideałom narodu czeskiego.
Literatura:
1. Joachim Trenkner „Awantura o Muchę” Tygodnik Powszechny 43/24 października 2010
2. „Alfons Mucha” PWN Warszawa 2007 tłum. Ryszard Turczyn
3. „Alfons Mucha i jego świat” Arkady Warszawa 2011
4. Erin Dusza „Epic Significanse: Placing Alphonse Mucha's Czech Art in the Context of Pan – Slavism and Czech Nationalism” Georgia University 2012
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz